Ludwik, budowniczy Wersalu

Różne są powody powstawania miast i wielkich dzieł budowlanych: słynna Wenecja „wzięła” się ze strachu, strachu przed barbarzyńskimi bandami, a pierwszym impulsem powstania Wersalu była pasja myśliwska króla Francji, który w tym momencie nie był jeszcze królem (choć był już, i to od dawna, władcą Nawarry, wówczas samodzielnego państwa we Francji południowej). Henryk IV stał się królem dopiero, gdy pomyślał sobie; „Paryż wart jest mszy”, i zmienił wyznanie z protestanckiego na miły sercu większości przyszłych poddanych katolicyzm.

ludwik_wersal_z1_warstwyHenryk lubił polowania, a do tego celu okolica ta, gdzie potem stanąć miał wzór wszystkich pałaców – ogrodów, nadawała się znakomicie. Polowanie było w owych czasach najbardziej ukochaną rozrywką warstw wyższych. Brał ze sobą syna, małego Ludwika. Gdy syn ów, jako Ludwik XIII, objął rządy, dalej przyjeżdżał w te lasy polować, może przez sentyment do czasów, kiedy ojciec jeszcze żył, a że nieporęcznie stale tak wałęsać się tam i z powrotem, wybudował tam rodzaj „daczy”, dość obskurną i byle jaką rezydencję (przeciętny szlachcic mieszkał lepiej), gdzie po prostu nocował. Była to mała ceglano-kamienna budowla, z różnokolorowymi dachówkami, „domek z kart”, „zupełne nic”, jak napisze pamiętnikarz Saint-Simon, autor doskonały, ale mocno złośliwy: aż tak źle nie było. Ludwik stale przebudowywał Wersal, lecz powiększył go niewiele. Fasada główna posiada okien pięć, a fasada od strony ogrodu – jedenaście. Zameczek otaczała fosa, szczerze mówiąc, nie wiadomo po co wykopana.
Po Ludwiku XIII nastał Ludwik XIV; ten król, słynny ze swych majestatycznych ambicji oraz przyrodzonego dostojeństwa („Państwo to ja!”), kocha wieś, potrzebuje świeżego powietrza (w stolicy śmierdziało gnojówką i końskimi odchodami, nie mówiąc już o mdłym zapaszku krwi z masowo ubijanego bydła), od samego początku panowania zdecydował się na Wersal – także uwielbiał pędzić za umykającą płową zwierzyną.
Nie od razu jednak rozpoczął wielką rozbudowę. Nie ma jeszcze wystarczającej edukacji artystycznej, jeszcze niewiele wie. Najpierw zjeżdża królestwo, wszak rozległe i ludne (ok. 20 mln mieszkańców, a jest to rok 1661!), wzdłuż i wrzerz, ogląda wszystkie zamki i rezydencje możnowładcze, i dopiero wtedy dojrzewa do decyzji.
Wenecja do swej potęgi dochodziła przez pięć stuleci; Król-Słońce budował Wersal 20 lat, wydając 100 mln liwrów, czyli średnio pięć na rok. Dla porównania: budżet królestwa to było jakieś 100–120 mln liwrów. Wersal, symbol potęgi Francji i jej smaku artystycznego, nie był więc przesadnie drogi, a zważywszy na to, że do tej pory przynosi zyski – zwrócił się wielokrotnie.
ludwik_wersal_z2_warstwyPrzynosił i przynosić będzie dalej, to rzadki przykład udanej inwestycji długoterminowej. Wielcy inwestorzy giełdowi powiadają wprawdzie (Warsen Buffet, George Soros), iż w „długim terminie” to wszyscy umrzemy, lecz Król-Słońce myślał inaczej, Ludwik XIV koniecznie chciał po sobie coś zostawić. Coś, co przyniesie mu wiekopomną chwałę. Wiedział, że są na to dwie metody: wojna i architektura. Wielkie budowle przemawiają do poddanych i do potomnych („zatrzymują na sobie pełne szacunku spojrzenia”). Nie pozwalają, bardziej nawet niż sukcesy orężne, zapomnieć o Autorze.
Ważnymi wydarzeniami w procesie kształtowania się gustu estetycznego króla były wizyty w pałacu w Vaux, pysznej rezydencji nadintendenta finansów Fouqueta (poprzednik merkantylisty i pracusia Colberta). Pysznej jak sam właściciel, który ostatecznie ambicje swe przypłacił dożywotnim więzieniem (krótko przed śmiercią został jednak wypuszczony – nie był już niebezpieczny). Fouquet słusznie popadł w tarapaty – rzeczywiście spiskował, naprawdę znosił się z arystokratyczną opozycją, a tego młody władca, ciężko doświadczony przez lata Frondy (przy okazji niezłej, acz bardzo bolesnej szkoły życia), tolerować na pewno nie mógł.
ludwik_wersal_z3_warstwyWersal nie naśladuje Vaux, choć jedno i drugie dzieło wznosili ci sami ludzie (Ludwik przejął całą ekipę Fouqueta). Inny jest plan parku. W Vaux kanał wodny ciągnie się równolegle do zamku, w Wersalu – prostopadle. Środkową część pałacu nadintendenta przykrywa kopuła, w Wersalu niczego takiego nie ma. Również owalny salon w Vaux nie ma w dziele Króla-Słońce swego odpowiednika: w Wersalu główną salą jest lustrzana galeria.
Budową kieruje Le Vau (zmarł w 1670 r.), Dorbay i Monsart. Wszystkimi wnętrzami „rządzi” Le Brun, ale Król zawsze jest na miejscu, zawsze czuwa, by nie wypaczono jego generalnej idei; Ludwik XIV wcześniej niż Lenin zrozumiał, że „zaufanie to rzecz dobra, lecz kontrola jeszcze lepsza”. W przeciwieństwie jednak do twórcy pierwszego na świecie państwa „robotników i chłopów” Ludwik, ten wzór monarchy absolutnego, bynajmniej nie jest despotą. Kiedy w wersalskich ogrodach – wstęp do parku był wolny, nawet do pałacu mógł każdy wejść, szwajcarska straż królewska nie wpuszczała tylko ludzi o wyglądzie włóczęgów – jakaś kobieta wyzwała Jego Majestat od utracjuszy i dziwkarzy (sic!), to jedyną reakcją króla było zamknięcie Wersalu dla nie-szlachty, i to na krótko, bo zakaz został szybko zniesiony, i to pomimo tego, że paryżanie deptali po przecudownych kwietnikach, co niepomiernie drażniło kochającego kwiaty króla.
ludwik_wersal_z4_warstwyTa arogancka kobieta była matką robotnika, który spadł z rusztowania i zabił się; faktycznie, podczas trwających 20 lat prac zdarzyło się kilka wypadków śmiertelnych, ale trzeba pamiętać o proporcjach; w świetle niektórych szacunków, przez tę wielką inwestycję przewinęło się ok. 30 tysięcy pracowników, a nie wszyscy byli abstynentami.
Z “dziwkarstwem” króla też była lekka przesada – a utracjuszem nie był na pewno – Ludwikowi w młodości zdarzały się romanse (na starość zrobił się pobożny i cnotliwy), ale władcy nie żenią się z miłości, a serce nie sługa… Poza tym Maria Teresa nie należała do kobiet efektownych, a pięknych pań na dworze nie brakowało…
W 1661 r. zaczęto prace, przebiegające skromnie. Król nie odsłania przed nikim swego generalnego zamysłu; to bardzo w jego stylu. Monarcha jest osobą publiczną, nawet wypróżnia się w towarzystwie dworzan, lecz do jego głowy ma dostęp tylko jeden Colbert, najbardziej zaufany z ministrów.
W roku 1668 przyjęto projekt ogólny. Dwa skrzydła przejściowe zbudowano tak, by połączyć pałac ze skrzydłami służącymi jako budynki gospodarcze. Le Vau (zmarł w 1670 r.), Dorbay i Monsart (od 1678) obudowują stojący w ogrodzie dom z cegły wielkim pałacem z kamienia; środek budowli jest kwadratowy, zaś ku północy i południowi przedłużają ją dwa otwierające się jak gigantyczny wachlarz skrzydła. Ogrom, który nie jest ciężki, jednolitość, która nie nuży.
Przy urządzaniu wnętrz pałacowych nie od razu znaleziono harmonię między meblami i dekoracjami. Pierwszy pałac, ten z 1668 r. był pełen chińszczyzny; pałac zbudowany przez Le Vau jest bardzo włoski; właściwy, francuski styl nadały Wersalowi dopiero lata 80. XVII w.; Ludwik XIV odrzucił barok (poza nielicznymi wtrętami) i stworzył wielką budowlę klasyczną.
ludwik_wersal_z5_warstwyW 1667 r. w manufakturze braci Gobelinów powstała wytwórnia mebli dla Korony; jej dyrektorem został Le Brun, człowiek, który na pałacowe wnętrza wywarł największy wpływ. Miał on do pomocy całą armię wybitnych artystów, rządził nimi samowładnie, ale w sposób wysoce inteligentny. Wnętrza zresztą nieustająco przebudowywano, dla przykładu, dopiero w 1701 r. powstał salon „Wole oko”, z połączenia Salonu Bassanów i dawnej sypialni królewskiej.
Wersal to także ogrody. Majestatyczny władca Francji, postrach całej Europy, której starał się narzucić swą hegemonię, był z nich szczególnie dumny. Miał powody. Teren, pierwotny teren, absolutnie na ogród się nie nadawał. Bagnista kotlina poprzecinana stawami, kałużami i bezkształtnymi rowami! Piasek błotnisty, jałowy, nic nie mogło na nim urosnąć. Trzeba było przerzucić masy ziemi i zorganizować prace melioracyjne, w efekcie których powstała sieć kanałów, pomp i zbiorników o długości co najmniej 60 km. Zwieziono niebywałą wprost ilość nawozu i czarnoziemu! Niektóre liczby porażają: w 1669 r. sprowadzono – jak podaje biograf króla, prof. P. Gaxotte – „47 800 młodych wiązów, 14 300 kasztanowców, 6 350 dębów, 10 340 dużych wiązów”; natomiast w 1684 r. – ponad 2 miliony sadzonek grabowych.
Ogrody są dziełem Le Notre’a, wielkiego oryginała. Ludwik wysłał go kiedyś z poselstwem do Rzymu. Ambasador arcychrześcijańskiego króla przyjęty oczywiście został przez Jego Świątobliwość z należną rewerencją. Podczas audiencji papież powiedział coś takiego:
– „Jestem tylko starym, ubogim i schorowanym kapłanem, a pan, młody człowieku, jest wybrańcem najbogatszego i najpotężniejszego spośród chrześcijańskich monarchów…”
– „Och, nie takim znowu starym! – wypalił Le Notre. – Wasza Świątobliwość pochowa jeszcze całe Kolegium Kardynalskie!”
ludwik_wersal_z6_warstwyI Papież roześmiał się; dobry żart tynfa wart – a może nawet czegoś więcej. Le Notre podskoczył i ucałował Jego Świątobliwość z klasycznej dubeltówki, a po powrocie do Francji chwalił się swym wyczynem.
Nie wszyscy mu uwierzyli. Pewien diuk chciał się nawet założyć o tysiąc luidorów, że opowieść ta jest zwykłą bujdą.
Podsłyszał to król i powiedział do księcia:
– „Nie czyń tego… To może być prawda. Le Notre zawsze rzuca mi się na szyję na przywitanie. Skoro całowania monarchów zwyczajny, mógł i namiestnika Chrystusowego ucałować!”
Ogrody Wersalu czerpały wodę z okolicznych stawów oraz z Sekwany, skąd sławna machina de Marly prowadziła je do akweduktu położonego powyżej poziomu rzeki, zaś w 1685 r. rozpoczęto prace nad zawróceniem rzeki Eure. Wykopano sześciomilowy kanał i wzniesiono filary akweduktu w Maintenon, przy którym pracowało aż 30 000 żołnierzy. Wybuchła jednak wojna, jedna z wielu prowadzonych ku większej chwale Francji, wojsko poszło na front i prace przerwano: a szkoda, byłby to bowiem pomnik niezwykły.
Ludwik XIV, wzór oświeconego monarchy, wiedział, że są tylko dwie sprawy, które zapewniają królom pamięć o ich czynach: sukcesy militarne i wspaniałe budowle. Nauczył się tej prawdy od wybitnych „fachowców” w obu tych dziedzinach: Rzymian. Pałacowo-ogrodowy zespół w Wersalu natychmiast stał się niedościgłym wzorem dla innych europejskich władców, zazdroszczących Królowi-Słońce widzialnych znaków jego potęgi.

Jerzy Grundkowski


 

Artykuł opublikowany w kwartalniku WARSTWY – Dachy i Ściany nr 3/2006

Udostępnij ten wpis

Post Comment