Zamki rycerskie

Pierwsze zamki pojawiły się podczas rządów Karolingów. Były one drewnianymi fortecami usytuowanymi na wzgórzach. Ok. X wieku zaczęły pojawiać się fortyfikacje na poły drewniane, na poły kamienne. Jeszcze w końcu XII stulecia, czyli na przełomie romańszczyzny i gotyku, takie budowle przeważały nad czysto kamiennymi. Arcydziełem fortyfikacji romańskiej jest zamek zbudowany przez Ryszarda Lwie Serce /słynny krzyżowiec, pogromca Saladyna, król Anglii, wróg władcy Francji Filipa Augusta/ – w meandrach Sekwany.

W XIII w. pojawiają się zamki gotyckie, odznaczające się większą liczbą wież oraz zmniejszeniem obwodu pierścienia obwarowań.
Ponieważ przetrwały tylko – częściowo lub w całości – zamki kamienne, rozpowszechniło się błędne mniemanie, traktowane jako oczywistość, że średniowiecze, zwłaszcza w zachodniej części chrześcijańskiej Europy, budowało z kamienia.

Tymczasem był to materiał luksusowy, dostępny osobom z najwyższej ?półki” feudalnej piramidy: królom, książętom, hrabiom, słowem posiadaczom rozległych włości. Mało który wasal pierwszego stopnia mógł poszczycić się tym, że w spadku otrzymał po rodzicu zamek drewniany bądź drewniano-kamienny /kamienny był przede wszystkim donżon, jądro fortyfikacji, ostatnia nadzieja oblężonych/, a swemu synowi zostawił twierdzę z samego kamienia.

Jak konstruowano zamek? Prawie wszędzie tak samo – identyczne były też w całej Europie techniki obrony oraz metody ataku stosowane przez napastników.
Pierwszy pierścień obronny chroniony był przez żywopłoty, wały, palisady, wysunięte forty, jak np. barbakan, osłaniający wejście na most zwodzony.
Dalej znajdowała się fosa. I znów – wbrew tradycyjnym przekonaniom, rzadko wypełniona wodą, najczęściej sucha, za to głęboka /do 10 metrów/ i szeroka.
Właściwy pierścień obronny tworzyły grube, ciągłe mury. /Zwano je kurtynami/)A także wzmacniające flanki wieże.

Mury te posiadały przypory oraz wpuszczone w ziemię fundamenty. Utrudniało to podkopy. Ich obwód sięgał niekiedy jednego kilometra, choć były to wyjątki.
Po szczycie muru biegła ścieżka dla patroli, chroniona blankami. Przerwy w blankowaniu osłaniano drewnianą klapą. Można było ją odsunąć -powstawało wtedy wyborne stanowisko strzeleckie.

Technologie - Zamki  rycerskie

W pierścieniu murów znajdowało się zazwyczaj kilka wąziutkich furt i tylko jedna duża, porządnie ufortyfikowana brama. Broniły jej obustronnie rozmieszczone wieże oraz wysunięty przed nią barbakan. Okute żelazem skrzydła drewnianej bramy w razie wojny podpierano belami, aby utrudnić atakującym jej rozbicie /rozbijano naturalnie taranami/. Przed bramą opuszczano bronę – rodzaj kraty. Pokrywała ona ruchomą część mostu zwodzonego – kiedy był podniesiony.
Choć każdy, kto wznosił zamczysko, usilnie starał się jak najdokładniej umocnić bramę, tę jedyną prowadzącą do fortecy, to jednak była ona najsłabszym punktem każdego zamku i na niej skupiały się wysiłki napastników.

Na historycznych filmach często pokazuje się nieprzyjaciela wdzierającego się na mury za pomocą przystawianych drabin. Wygląda to efektownie, świetnie nadaje się do sfilmowania, aliści tak nie było; a jeżeli już się zdarzało, to niezmiernie rzadko. Dlaczego? Podobny sposób zdobywania warowni nie był zbyt efektywny; każdy dobry dowódca wiedział, iż wystarczy wiadro wrzątku bądź garnek rozgrzanej smoły, aby jego wojownik ?przyszedł do rozumu”. Tak samo, jak nie ma bokserów odpornych na ciosy (są tylko źle trafieni, jak mawiał wspaniały technik Leszek Drogosz, czołowy przedstawiciel ?polskiej szkoły” boksu z czasów genialnego trenera Feliksa Stamma), tak nie ma również rycerza zdolnego bez zmrużenia oka przyjąć na siebie nawet niewielką porcję rozgrzanego oleju, gotującej się smoły bądź przygotowanego w cebrzyku ukropu.

Wszakoż to nie wszystko – zamek szykował wrogowi jeszcze niejedną niemiłą niespodziankę.
Wyżej omówiliśmy pierwszy pierścień obrony; zazwyczaj istniały jeszcze dwa, o mniejszym obwodzie, aliści skonstruowane na podobnej zasadzie, z wszelakimi szykanami w rodzaju fos, murów, parapetów, bram i zwodzonych mostów. Średniowieczny zamek, zwłaszcza zachodnioeuropejski, zwłaszcza zbudowany na ziemi francuskiej (Anglia, mimo normańskiego podboju, była nieco opóźniona pod tym względem), stanowił małe warowne miasto. Toteż opanowanie zamkowego zespołu było sztuką nie lada – nawet jeżeli nie było to ?orle gniazdo”, wzniesione na szczycie skały.

Przestrzeń między pierwszym i drugim pierścieniem murów obronnych zamku zajmowała dziedziniec gospodarczy. W praktyce była to osada rzemieślnicza, gdzie stały także piekarnia, młyn, tłocznia winogron i oliwy, itd. Pomiędzy drugim i trzecim znajdował się zabudowany wyższy dziedziniec z cysternami na wodę, kwaterami załogi zamkowej, składami żywności, itd. Słowem – był to dziedziniec właściciela fortecy.
Tymi trzema pierścieniami murów chronione było jądro warowni -donżon, usytuowany w najbardziej niedostępnym miejscu; wyraźnie górował nad resztą warowni. (Takim byłym donżonem jest słynna londyńska Tower.)

Technologie - Zamki  rycerskie

Wnętrze zamku cechowała prostota: niewiele mebli (dominowały skrzynie), niewielka liczba ozdób, itd. Wielką izbę donżonu, o przeciętnej stumetrowej kubaturze, bardzo przy tym wysoką /do dwu4B? metrów!/ czasami dzielono zasłonami na mniejsze i pomieszczenia, ale to była oczywista ?prowizorka”. Okna sali były wysokie i wąskie, pośrodku sklepione; przypominały strzelnica i też w razie pilnej potrzeby tę rolę spełniały. Zwykle stały pod nimi kamienne ławy. Okien raczej nie szklono. Na podobny luksus pozwolić sobie mogły jedynie bogato uposażone klasztory. Władcy często popierali dostojników kościelnych /biskupów, opatów/ kosztem świeckich możnowładców, a to dlatego, że nad tymi drugimi kontrola byłą trudniej sza i częściej się – łobuzy! – buntowali.
Dzienne oświetlenie wieczorami uzupełniano nie tylko rozkosznym ogniem z kominka, lecz i lampami oliwnymi i smolnym łuczywem. Świece woskowe, dziś rzecz pospolita, wręcz, w średniowieczu były niesłychanym luksusem.

Przekleństwem tych mieszkań była wilgoć; pan zamku, o ile nie miał szczęścia zginąć na wojnie, na starość zwykle spoczywał w łożu złożony podagrą pokazuje to literatura arturiańska, której twórcy realia zaczerpnęli przecież nie z badań źródłowych, a z obserwacji rzeczywistości ich otaczającej.
Podłogi zimą wykładano matami ze słomy, wiosną i latem słomę zastępowały gałęzie, sitowie i kwiaty. Pod ścianami rozkładano pachnące zioła. Sufit niekiedy malowano, by stworzyć fryz heraldyczny bądź ornament dekoracyjny.

Obok łoża najbardziej pospolitymi meblami były skrzynie i ławy. Kilka desek położonych na kozłach zastępowało stół. Biesiadnicy zasiadali tylko z jednej strony /taki stół był bardzo długi/, aby nie utrudniać służbie jej pracy. W łóżkach rzadko kiedy spano samotnie; zazwyczaj po kilka osób – cieplej i przyjemniej.
Na rycerski żywot składały się łowy, będące zarazem rozrywką ćwiczeniem wojskowym i koniecznością życiową oraz tak prozaiczne czynności jak jedzenie i spanie. Łowy były zresztą dla wielu feudałów najprawdziwszą miłością.

Wróćmy jednak do donżonu. Owa ?ostatnia nadzieja” oblężonych, doczekała się u Chretiena z Troyes literackiego uwiecznienia – w opowiadaniu o panu Gavenie.
W jednej ze swych licznych podróży Gaven trafia do zamku, gdzie zostaje bardzo mile przyjęty przez pewną młodą damę. Gruchają: pocałunki, pieszczoty, czułe słówka. Nagle – katastrofa. Do komnaty wchodzi nieoczekiwany gość, wasal niższego stopnia. Rycerz ów ma o coś ansę do Galena – fałszywie oskarża go więc o zabójstwo ojca owej nadobnej panny .Wasal krzyczy:
– Hańba! Nieszczęsna niewiasto, jak możesz tak postępować! Ach, kobieta widać dla rozkoszy o wszystkim gotowa zapomnieć!
Nie tylko krzyczy – także wybiega z zamku i pośród mieszczan kaptuje stronników. Chcą zamordować Gawena. Ten rozumie, co się święci. Przywdziewa zbroję, ale nie może znaleźć tarczy. Zamiast nią posługuje się szachownicą, wysypując na podłogę figury z kości słoniowej, ?dziesięćkroć cięższe od zwykłych kościanych”. Jest już gotów do obrony jedynego wejścia do donżonu.

Kiedy mieszczanie nadciągają, obrzuca ich obelgami. W dziele tym zbożnym z całą mocą swej namiętnej natury wspiera go dama jego serca.
Napastnicy rozbijają siekierą drzwi. Lecz za progiem czuwa straszny odźwierny: ?Z takim rozmachem rąbie Gawen mieczem pierwszego wroga, że inni cofają się przerażeni /…/ Każdy lęka się o własną skórę i nie chce postradać życia. Nikt nie ma dość odwagi, by chociaż jeden krok zrobić. Panna zbiera z podłogi bierki szachowe i z furią ciska je, mierząc w głowy nieprzyjaciół /…/ Uparci napastnicy oświadczają, że zwalą donżon na głowy oblężonych jeśli się nie poddadzą. Panna i pan Gaven walczą ze zdwojoną odwagą. Większość mieszczan ucieka. Potem wszakoż zabierają się do kopania dziur pod donżonem, odstępując od ataku na drzwi, zbyt dobrze bronione. A są to, trzeba nam wiedzieć,  drzwi tak wąskie,  że  dwóch ludzi  z trudem mogłoby  się  naraz przecisnąć. Dlatego jeden mężny rycerz może bronić ich równie skutecznie jak cała armia!”

Rozpoznajemy w tym utworze charakterystyczną dla rycerstwa pogardę dla miernej sprawności bojowej przedstawicieli klas niższych; pogardę zresztą raczej uzasadnioną.
Widać również cokolwiek idylliczną pochwalę cnót rycerskich; nie zawsze jednak odpowiadają one rzeczywistości. ?Kiedy siedzimy w gospodzie, pijąc mocne wina…? ? wtedy jesteśmy odważni. ?Kiedy jednak nieprzyjaciel naciera…? ? wówczas bywało inaczej.

Udostępnij ten wpis

Post Comment